czwartek, 28 stycznia 2016

Dziś jest inaczej...

Całkiem niedawno tata opowiedział mi historię z dnia moich narodzin. Pewien tego, że narodzi mu się trzeci syn nie mógł uwierzyć, że jednak ma córkę. Jak sam twierdzi przez kilka godzin nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał od pielęgniarki, a gdy mnie tylko zobaczył, to od razu się zakochał i wiedział, że będę jego kochaną córeczką. Tę historię poznałam po prawie osiemnastu latach mojego życia. Wydaje się dość prosta, jednak wypowiedziana przez mojego tatę zabrzmiała tak śmiesznie, a zarazem wzruszająco.

Nigdy nie miałam problemów by dogadać się z tatą. Dzielimy wspólne zainteresowania i pasję.
Wspólne mecze i muzyka bardzo nas do siebie zbliżają, dzięki temu jesteśmy jak przyjaciele.
Zdarzały się różne sytuacje w naszym życiu. Czasami nie mogliśmy na siebie patrzeć, kłóciliśmy się
o najmniejszą rzecz, ale kiedy tylko jedno z nas było smutne, to ta druga osoba nie mogła spokojnie siedzieć.
Wychowałam się w pełnej rodzinie. Mam braci i oboje rodziców i to jedna z tych rzeczy, za które mogę podziękować Bogu, że mogłam mieć szczęśliwą rodzinę. Doceniałam to każdego dnia bo zawsze byliśmy razem. Wspólne wakacje, wyjazdy, dzielenie się żartami, czy opowiadaniami. Latem, kiedy za oknem padał deszcz czy kiedy była burza, graliśmy w karty, opowiadaliśmy historie rodzinne i wspominaliśmy stare czasy.

Dziś jest inaczej....

Dziś między mną, a jednym z braci są kilometry, z drugim bratem nie utrzymuje już tak dobrych kontaktów.
Rodzice podjęli decyzje o rozwodzie, a ja zostałam sama dla siebie.
Już nie spędzamy wszyscy razem czasu, nie planujemy wspólnych wakacji. Już nie opowiadamy śmiesznych historii, nie gramy w karty, nie poznajemy historii rodzinnych. Jesteśmy podzieleni.
Dom w którym się wychowałam, który był wypełniony miłością i szczęściem, dziś zamienił się w pełne napięć ściany.

Kiedy zaczęło do mnie docierać, co się dzieję, nie umiałam znaleźć sobie miejsca.
Straciłam wszystko, co dawało mi szczęście i poczucie bezpieczeństwa.
Obwiniałam siebie za to, co się dzieję. Nie umiałam znaleźć sobie miejsca, a wszystko mi przypominało o pięknych chwilach, które już niestety nie wrócą...

Dziś jest inaczej...

Dzięki wsparciu przyjaciół mam siłę by walczyć. Kiedy potrzebuję porozmawiać, wiem, że mam do kogo pójść by pogadać. Uwierzyłam w Boże Miłosierdzie. Mimo, że straciłam tak dużo, to wiem, że nie odwrócę się od Boga. Dzięki temu co się zdarzyło, zaufałam Mu jeszcze bardziej i wszystko oddaje pod Jego opiekę. Wiem, że mimo wszystko pragnie mojego szczęścia.

Nigdy niczego mi nie brakowało.
Mimo moich chwil zwątpienia i smutku z powodu różnych zdarzeń, miałam to wszystko,
a z dnia na dzień to straciłam.
Chce wam pokazać, że każdego dnia musicie doceniać każdy moment, każdą chwilę traktować jak ostatnią, każdego dnia dziękować Bogu za to, co macie i prosić, aby móc już na zawsze to, co macie utrzymać przy sobie. Nie odwracać się od Boga, jeśli coś idzie nie po waszej myśli. Widocznie tak musi być, żeby było lepiej. Podczas rozpadu tego wszystkiego usłyszałam wiele słów, które mnie zraniły, które powodowały, że płakałam po nocach, jednak wybaczyłam wszystko każdemu i mam nadzieję, że moje błędy też mi wybaczą, bo nikt nie jest bez winy.

Dziś jestem silniejsza, jednak nie dość silna by móc sama funkcjonować.
Nadal potrzebuję wsparcia innych, bo moje nowe życie dopiero się zaczyna.
Życzę wam wytrwania we wszystkim, co was spotyka...
Pamiętajcie, że są ludzie dla których znaczycie więcej, niż myślicie.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajne przemyślenia.
    Bardzo Ci współczuję.
    Gdybym ja był tobą to bym nie wytrzymał.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mądre słowa! i pamiętaj nigdy nie zostaniesz sama! :*

    OdpowiedzUsuń